[spojler] dokładnie:) ja niestety mam arachnofobię i grając w TRU po raz pierwszy nie miałam pojęcia co mnie czeka, dlatego w Meksyku przeżyłam bardzo poważny szok i byłam wręcz bardzo bliska płaczu musząc mierzyć się z tymi monstrualnymi, welonożnymi, białymi paskudztwami, które wydawały obrzydliwe dźwięki i na dodatek skakały(!!!) na wielkie odległości , na domiar złego, często było ich kilka na raz. Kiedy wizyta w Meksyku dobiegła końca i Lara trafiła do Jan Mayen, to odetchnęłam z ulgą, bo byłam pewna, że w tych mroźnych klimatach pająków już na pewno nie spotkam no i się niestety przeliczyłam. Na szczęście było ich już znacznie mniej niż w Meksyku ale mimo wszystko. Poza tym gra naprawdę super i gdyby nie te wstrętne pająki to nawet dałabym jej dychę (np ogromnym plusem był brak bossów, bo dla mnie im mniej shooterstwa tym lepiej:D)
O zgrozo! o dziwo przetrwałam, ale z podkulonymi nogami i strzelaniem na ślepo :D oj Meksyk był ciężki (granaty leciały w każdą stronę). Nigdy więcej. Aż śniły mi się po nocach.
Dlatego wolę Legendę - więcej strzelaniny i walki z najemnikami.
A myślałam, że tylko ja miałam z tym problem :D Plansze z pająkami- dla mnie tragedia, a szczególnie te białe okropne skorupiaki w podziemiach Meksyku.