Możecie mnie nazwać ignorantem ale dopiero na tym filmie dowiedziałem się, że była kiedyś sobie taka "artystka". Pomijam już fakt, że nigdy nie nazwę jej dokonań sztuką ale przedstawienie jej historii w tym filmie było jedną, wielką kupą siana, gdzie przesadny artyzm bierze górę nad wszystkimi aspektami technicznymi, które film powinien w sobie zawierać. Trzeba było książkę napisać i dać poczytać tylko fanom. Przynajmniej reszta by się nie nudziła.