Świat dotyku, materii, faktury, zapachu, radości poznania i życia.
Jak to się stało, że nie ma tu jeszcze żadnego wpisu????
Może być porównaniem tego jak żyją ślepi. Dla mnie to oczywiste: jajko to jajko. Po prostu. A oni muszą to udowodnić przy pomocy mnóstwa innych zmysłów.
Może też o tym jest ten dokument - że wzrok zastępuje mnóstwo innych zmysłów.
Twój wpis to klasyczny przykład tego, jak nie doceniamy czegoś, co już mamy. Jak się nie rozwijamy, jak wiele rzeczy olewamy, jak nie korzystamy z tego, co posiadamy. Tobie wzrok zastąpił mnóstwo innych zmysłów i przez to z nich mniej korzystasz. Tak jak w tym filmie, co wyszedł więzień i stoi na tamie na Solinie i zachwyca się jej pięknem, a ten, co przechodzi tam codziennie, ma to gdzieś.
Czyli sugerujesz by nie korzystać z tego co się ma, i by korzystać z innych rzeczy które się ma, by docenić te drugie, i w ten sposób dokonywać nobliwej czynności doceniania tego co się ma.
Sugeruję, aby wzrok nie zastępował innych zmysłów. I aby jajko, to nie było "jajko po prostu". Oni poznawali to jajko różnymi zmysłami, a ty, mogąc zrobić to samo co oni, plus jeszcze je zobaczyć - nie poznajesz go w ogóle. To paradoks. Nigdy nie zastanowiłeś się nad tym, co cię otacza, nad różnymi kwestiami życiowymi, nawet tymi najbardziej błahymi, tylko zawsze z góry brałeś je jako coś oczywistego? Czy naprawdę musiałbyś stracić wzrok, aby docenić to, co masz? Bo z tego co napisałeś wynika, że tak. Ale nie od dziś wiadomo, że ludzie nie doceniają tego, co mają od losu za darmo. A docenianie tego, wcale nie wyklucza równocześnie korzystania z tego.
O ironio. Tonem uduchowionego głosisz nauki o poznaniu wszech świata i rozwijaniu się, a jednocześnie prezentujesz sobą coś całkowicie innego, bo zachowujesz się jakbyś przejrzał mnie na wylot po jednym poście. Pisanym 7 lat temu prawie.
Odpowiedz mi więc na to pytanie: co ty musisz stracić by docenić co masz i nie popełnić błędu który właśnie popełniłeś?
Nie wiesz jakim tonem piszę. Ja niby zachowuję się, jakbym przejrzał cię po jednym poście, ale i ty mnie oceniasz po dwóch. Wszyscy zdrowi i silni, mniej lub bardziej, nie doceniają tego, co mają - ja też. Tylko problem w tym, że ja zdaję sobie z tego sprawę, a ty nie, co wynika z pierwszego postu.
Ja interpretując przekaz filmu, pozwoliłem sobie zabrnąć jeszcze głębiej. Te dzieci, mimo że niewidome, były de facto szczęśliwe. Szczęśliwe, uśmiechnięte, chętne poznawania świata. To dowodzi jak względnym może byc pojęcie szczęścia. Bo szczęśliwym może być niewidomy, a nieszczęśliwym bogaty, zdrowy człowiek...
Wzruszający portret szczęśliwych dzieci z zakładu w Laskach nieświadomych swojego kalectwa. No ale właśnie, to co nazywam kalectwem, dla tych maluchów jest stanem naturalnym, bo takie się urodziły i nie mają poczucia utraty. Poznawanie rzeczywistości za pomocą dotyku i innych zmysłów niesie im taką samą radość jak dzieciom widzącym. Dlatego moje wzruszenie jest chyba trochę dla krzywdzące, bo skażone wiedzą o ich "nieszczęściu". Nieprzypadkowo w świat dzieci pozbawionych wzroku wchodzimy z kamerą skupioną na zbliżeniach i detalach - słuchając ich wypowiedzi zaskakuje jak spójne z naszym jest ich "widzenie" świata.