Nie zabrakło nawet koni na plaży (acz nie w galopie) i malowideł jak spod Bramy Floriańskiej. A mimo to, przyznaję zawstydzony, obejrzałem do końca i z dużą przyjemnością. Prócz chwilami całkiem zabawnych dialogów powody były dwa: główna bohaterka, od której nie można oderwać oczu, oraz fascynujący model biznesowy baru kanapkowego, w którym pracowników jest więcej niż klientów, a mimo to interes się kręci.