Po co robić biograficzne filmy o takich dziwnych ludziach jak Carroll Shelby? Historycznie i w filmie jest człowiekiem bardzo niejednoznacznym. Kilka razy skrzywdził przyjaciela, dopuścił do oszustwa na torze i mimo, że miał wszystkie atuty w ręku jak dziecko dał się wciąż rolować, więc albo sam w tym momencie marzył o wielkiej karierze po trupach, albo był kompletnym idiotą. Miał u Henry'ego Forda uznanie i wysoką pozycję, a zachowywał się jak chłopiec na posyłki. Jego postać mimo wielu sukcesów jest irytująca i ogólnie film też jest irytujący...
O! Ciekawa opinia. Faktycznie też tak to odebrałam. Ale po co w ogóle filmować historie o jednym z głośnych oszustw w temacie wyścigów samochodowych? Zresztą takie numery robią do dzisiaj w przeróżnych stajniach fabrycznych, nawet w Formule 1. A Shelby także w prawdziwym życiu był po prostu mięczakiem, niby się stawiał, ale za chwilę ulegał, fakt, że był geniuszem w konstruowaniu samochodów, ale jako człowiek był bezbarwny, wręcz przezroczysty. Uginający się przed wszystkimi mięczak bez honoru.