Ta amerykanka niby była taka święta a miała 32 partnerów. Dla mnie ona dużo straciła na tym. Pomyślałem o niej jak o świętej a jednak kurtyzanie. Ta Fionia była bliższa Charlesowi. Była taka subtelna inna niż wszystkie kobiety. Ukrywała swoje uczucie do tego człowieka ale w końcu mu się przyznała. Ona powinna być jego wybranką.
To jedna z największych zagadek mojego dzieciństwa: dlaczego Charlie wybrał tak banalną, nudną i łatwą Carrie, a nie czarującą i kochającą go na zabój Fifi? Od najmłodszych lat można zwątpić w zasadność dobierania się w pary ;)
Zdecydowanie się NIE ZGADZAM!
Carrie była olśniewająco piękna, czarująca i ciekawa! Większość facetów powie Ci, że to właśnie w Carrie by się zakochał...Dodatkowo była otwarta, bezpośrednia, inna niż Anglicy!
A Fifi choć ładna i z charakterkiem to jednak cicha, zdystansowana.Dodatkowo przyjaciółka na którą patrzy się w inny sposób...
Prawdziwy mężczyzna będzie miał w nosie to, co mówią inni, bo ma własny gust ;) Jednemu podoba się Carrie, drugiemu Fiona, trzeciemu Scarlet, czwartemu Kaczy Dziób... Piąty najchętniej umówiłby się ze wszystkimi naraz, szósty z każdą z osobna, a siódmy byłby tak wybredny, że odepchnąłby je wszystkie. Ósmy po cichu marzyłby o randce z Charlim, dziewiąty z Matthew, a dziesiąty wybrałby tę samą drogę, co ojciec Gerald. C'est la vie!
Ale ta jej cisza była inna. Ona była metafizyczna i pociągająca. Angielka była dużo lepsza od Amerykanki
coś w tym jest...ale lepsza nie była. była po prostu inna...I zakochał się właśnie w tej Amerykance,a w przyjaciółce Angielce nie.Tak bywa.Życie
Charles to był jednak lekkoduch: gdy Carrie prosto z mostu poprosiła na początku o ślub, to od razu się zniechęcił.
Ona go wcale nie poprosila o slub, uwazasz, ze wyzwolona Amerykanka (a ona taka byla) po jednym pojsciu do lozka uwazalaby, ze nalezy sie pobrac? To byl zart, to bylo zagranie vabank, w ten inteligentny sposob sprawdzila jego podejscie do niej, do zareczyn, slubu...
miłość nie wybiera... ale faktycznie szkoda, że nie wybrał Fiony.... Amerykanka przy niej to zwykła przeciętność...
Nie no dajcie spokój!
Uwielbiam Kristin Scott Thomas, mimo, że nie jest jakąś klasyczną pięknością bardzo mi się podoba(Od "Angielskiego pacjenta" zakochałem się w niej), ale Andie McDowell jest ZJAWISKOWO PIĘKNA!!!
A 32 partnerów? Cóż to za zarzut?! Po prostu pokazanie rozwiązłości i luzu Amerykanów na tle purytańskich i zdystansowanych Anglików...To poza tym nic złego, a wręcz atut doświadczenia :D
W Fionie się po prostu nie zakochał, była dla niego przyjaciółką, nie dostrzegał jej, nie patrzył na nią w ten sposób...To też i dla nas jest jakaś lekcja, jakaś podpowiedź.Ja przeżywałem coś podobnego, a także później po obejrzeniu filmów starałem baczniej przyglądać się dziewczynom/kobietom z mojego bliskiego otoczenia.Albo inaczej po czasie przypominam sobie takie dziewczyny na które nie zwracałem uwagi lub nie zainteresowałem się...
No i w życiu właśnie tak bywa, że miłość przychodzi nieoczekiwanie, że zakochujemy się w zaskakujących momentach, osobach itd...
> Uwielbiam Kristin Scott Thomas, mimo, że nie jest jakąś klasyczną pięknością bardzo mi się podoba(Od "Angielskiego pacjenta" zakochałem się w niej), ale Andie McDowell jest ZJAWISKOWO PIĘKNA!!!
Ale my tutaj debatujemy o Fionie i Carrie, a nie Dame KST i Andie McDowell! ;) Poza tym (albo: przede wszystkim) atrakcyjność to nie tylko wygląd fizyczny.
Całe szczęście, że nie wybrał Fiony. Szkoda Fiony dla niego. A z Carrie też pewnie się rozstał zaraz po zakończeniu filmu ;)
Mniejsza z tym, ilu miała partnerów (a zresztą mogła zmyślać), weźmy pod uwagę inne jej zachowania:
- wskakuje do łóżka z facetem poznanym kilka godzin wcześniej (aczkolwiek to nie jest jeszcze najgorsze)
- idzie do łóżka z facetem BĘDĄC ZARĘCZONA Z INNYM (to już gorzej)
- zjawia się na ślubie ewidentnie zakochanego w niej faceta i komunikuje mu, że rozstała się z mężem i jest wolna (ŻENADA)
Poza tym te wszystkie "Jesteś słodki", "To było urocze", w momencie gdy wie, że koleś za nią szaleje, a ona wychodzi z innego. Bardzo lubię Andie McDowell, ale postać, którą zagrała w tym filmie, mnie nieprzeciętnie irytuje! Carrie jest po prostu nieuczciwą krętaczką.
Natomiast to, że Charles ją kocha, mnie mimo wszystko nie dziwi. On nie jest wyjątkowo błyskotliwy, a poza tym... widzi te jej oczy i traci głowę :)
No dokładnie! Podpisuję się pod tym wszystkim obiema rękoma (chociaż "nieuczciwa krętaczka" brzmi jak masło maślane;p)
Uwielbiam ten film, jednak przy całej sympatii do aktorki, nie mogę ścierpieć postaci Carrie.
:) "Nieuczciwa krętaczka", bo "krętaczka" albo "nieuczciwa dziewczyna" to za mało ;)
(tak na serio to słuszna uwaga)
Pozdrawiam serdecznie!
I ja się podpisuję. Ale dobrze mu tak! :P Trafiła kosa na kamień. Nie polubiłam ani jego ani jej. (Ale ja w ogóle nie pałam sympatią do Granta. Te jego wiecznie mokre usta... fuj!)
Haha, nigdy nie zwróciłam na to uwagi. Mnie irytuje raczej niezdecydowanie Charlesa. Ale poza tym lubię go, bo jest bardzo zabawny :)
Granta też lubię. Pamiętam odcinek "Za drzwiami Actors Studio" z nim. Na pytanie: "Czego oczekujesz od reżysera?" odpowiedział: "Pochlebstw" :D Jeden szczery gość wtym całym aktorskim świecie i chyba moja bratnia dusza ;)))
Moze i powinna, ale czy mozna sobie to narzucic, wziac na rozum....kto dla kogo powinien byc dobry, lepszy...serce nie sluga...
Amerykanka była, delikatnie mówiąc, bardzo rozwiązła i zdradzanie partnera też nie było dla niej żadnym problemem. Nie jest dla mnie postacią pozytywną, o nie. Natomiast Fiona była naprawdę niesamowitą, nietuzinkową kobietą. Cudowna. A uroda powalająca
To jedna z kilku rzeczy na świecie, których się nie wytłumaczy. Po prostu ją kochał.
Myślę, że Charles zakochał sę w Carrie (pomijając chemię i magię TEGO "CZEGOŚ" czego nikt racjonalnie nikt nie potrafi wyjaśnić) właśnie dlatego, że była wyzwoloną (równiez sexualnie), niezależną kbietą. Stanowiła absolutne przeciwieństwo angielskich panien z wyższych sfer, które (przynajmniej w filmie) myslą tylkoo tym by jak najlepiej się wydać. To był ich cel i presja od początku związku. A tu nagle dziewczyna atrakcyjna, niezależna, nie wyierająca presji na ślub. Niezależna, wolna i przez to stanowiąca wyzwanie mimo, że seualnie uległa od razu. A raczej wzięła sobie Charlsa. Bo to ona była inicjatorem. W sexuologii od czasów prehistorycznych, najbardziej cenne i pożądane było to co rzedkie i nietypowe. Stąd np. blondynki. bo w naturalnej , niefarbowanej wersji były w prehistorii rzadkością. Carrie była inna , piękna sexowna. Dlatego to jej pragnął. Fiona była przyjaciółka. Pewnie trakyował ja jak siostrę. Zero chemi. A Carri była wyzwaniem. Była nietypowa dla tego środowiska. Nawet ta cena gdy wymienia facetów. Pzeciez to jedno wielkie uwodzenie. Dotyka uszu, włosów ust. Flirtuje. Dla większości to pewnie zdzira. le dla Charleigo otoczonego zachamowanymi. cnotliwymi pannami nastawionymi n apolowanie na męża to było sexowne. Tak myslę
32 facetów zaliczyła czyli uprawiała najstarszy zawód świata. Ot wypromowali kurtyzanę.
Trochę za surowo ją oceniasz. To była Amerykanka, wyrosła w swobodniejszych zwyczajach. Zresztą ta scena gdy ona to mówi to jedno wielkie uwodzenie i pokazywanie "co mogłes mieć a nie nie dostaniesz nigdy"Bawila się ustami'uszami'włosami. Rozpalała jego wyobraźnie. To nawet nie musiała być prawda. Tylko taka gra miedzy nimi.
Kusze ale jestem niedostępna z jej strony i "zakochuje sie w niej ale wciąż w nieskończonaść zastanawia sie czy teg chce. czy chce zwiazku itd. Moze ona go prowokuje by zmusić Go do jednoznacznej decyzji.
Nie skreslaj jjej. Tu jest duzo gry, niedopowiedzeń itp. Trzeba czytać między słowami
A po drugie najstarszy zawód świata czyli prostytucja oznacza oddawanie się każdemu kto zapłaci. To sprzedawanie diała i intymności. Ilość partnerów nie determinuje prostytucji. Trzeba się sprzedawać. Carrie miałą tylu partnerów, ale sypiała z nimi z własnej woli, wybierała ich bo ją fascynowali lub była zakochana. Wyjrzyj nosem ze swego zaścianka i rozejrzyj po świecie to może zaczniesz oceniac ludzi inaczej niż ci kazął kasiądz na ambonie. Ja uważam że każdy ma prawo do wolności w sprawach sexu. Wyjatek stanowi dla mnie prostytucja czyli nawet jednorazowe wzięcie opłaty za oddanie swojego ciała i świadczenie usług sexualnych. Ciekawe czy meżczyzne z taka iloscia partnerow tez bys nazwal jakims obrazliwym okresleniem