1 kwietnia w ręce słuchaczy trafiła wyczekiwana od miesięcy płyta "Romantic Psycho" autorstwa jednego z czołowych polskich raperów, Quebonafide. Uwagę naszej redakcji przykuł zwłaszcza utwór "AJETLAGTOMÓJNOWYDRAG", w którym gwiazdor deklaruje:
Żałuję tylko, że odrzuciłem "Boże Ciało".
Aby sprawdzić, co podmiot liryczny miał na myśli, skontaktowaliśmy się z reżyserem nominowanego do Oscara filmu,
Janem Komasą. -
Rzeczywiście szukaliśmy interesujących twórców, by stworzyć kawałek, który mógłby promować film - wyjaśnił artysta -
Mieliśmy kilka pomysłów - jednym było wykorzystanie piosenki w samym filmie, drugim było nakręcenie klipu z oryginalną piosenką. Twórcy doszli do wniosku, że z osobowością bohatera
"Bożego Ciała" najlepiej koresponduje muzyka rap bądź techno. -
Rap wydawał się bardziej komunikatywny, stąd zaczęliśmy się zastanawiać, którzy twórcy - poza Białasem i jego niezwykle emocjonalnym i ekspresyjnym kawałkiem, który znalazł się ostatecznie w filmie (tytuł kawałka "Słup") byliby na tyle rozpoznawalni, ale też jednocześnie prawdziwi w przekazie, by mogli skomunikować nasz mały, kameralny film z szeroką publicznością - mówi reżyser -
Quebonafide wydał nam się idealnym wyborem, który potrafi połączyć za pomocą hip-hopu ludzi z bardzo wielu środowisk, nie zamykając się do ulicy czy hipsteriady, a jednocześnie ma wyrazistą osobowość i walczy o niezależność swojej ekspresji, o coś mu chodzi. Dlaczego więc ostatecznie nie usłyszeliśmy Quebonafide w
"Bożym Ciele"? -
Na wtedy, kiedy prowadziliśmy rozmowy z jego managementem, po prostu nasz stan wiedzy był taki, że mimo zorganizowanych pokazów artysta nie mógł na nie dotrzeć - tłumaczy
Komasa -
Pojawiła się prośba, by pokaz zorganizować drugi raz, więc to zrobiliśmy. Pokaz został znów odwołany przez management artysty bodajże dzień przed. Uznaliśmy, że nie miał po prostu możliwości w tamtym okresie zapoznać się z filmem. Dopiero dziś ze słów w jego utworze wynika, że jednak "odrzucił" naszą propozycję.
"Boże Ciało" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia 20-letniego Daniela, który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę i skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach odsiadki chłopak zostaje warunkowo zwolniony, a następnie skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast tego jednak, popychany niemożliwym do spełnienia marzeniem, Daniel kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem. Kiedy, pod nieobecność duchownego, niespodziewanie nadarza się okazja, chłopak wykorzystuje ją i w przebraniu księdza zaczyna pełnić posługę kapłańską w miasteczku.